Uniwersytet Łódzki
jadwiga.goniewicz.potocka@edu.uni.lodz.pl
W artykule dokonano zestawienia łódzkich śladów Ignacego Dąbrowskiego, młodopolskiego pisarza mieszkającego w Łodzi z przerwami w latach 1893–1897. Badania przeprowadzone przy użyciu metod: archiwalnej i biograficznej pozwoliły na wyszczególnienie kilku wątków życiorysu pisarza związanych z postaciami kojarzonymi z Łodzią (m.in. Władysławem S. Reymontem, Wacławem Klossem, Edwardem Rontalerem, lekarką Lidią Złobiną). W pracy podjęto także temat niewydanej nigdy powieści Dąbrowskiego pt. Mistrz, której manuskrypty przez długi czas uchodziły za spalone, a obecnie podlegają edytorskiemu opracowaniu. Rekonesans pozwolił na przybliżenie związków pisarza z Łodzią i Łodzianami, a także odsłonięcie przypuszczalnych powodów rezygnacji z wydania Mistrza w „Tygodniku Ilustrowanym”.
Słowa kluczowe: Ignacy Dąbrowski, Łódź, biografistyka, Młoda Polska, wiek XIX, proza polska, rękopisy
The article compiles the Lodz traces of Ignacy Dąbrowski, a writer of Young Poland who lived in Lodz intermittently between 1893 and 1897. The research carried out using archival and biographical methods made it possible to identify several threads of the writer’s biography related to characters associated with Lodz (including Władysław S. Reymont, Wacław Kloss, Edward Rontaler and the doctor Lidia Złobina). The work also deals with Dąbrowski’s never-published novel Mistrz (The Master), the manuscripts of which were long thought to have been burnt and are now being prepared for publication. The reconnaissance has made it possible to bring closer the writer’s connections with Lodz and the locals, as well as to unveil the supposed reasons for the abandonment of the publication of Mistrz in the magazine “Tygodnik Ilustrowany”.
Keywords: Ignacy Dabrowski, Lodz, biography, Young Poland, 19th century, Polish prose, manuscripts
Urodzony w 1869 roku Ignacy Dąbrowski był „dzieckiem Warszawy”[1] – tam dorastał, mierzył się z samotnością, tam zawarł największe przyjaźnie, wydał swoje powieści i tam, 63 lata później, zmarł. Po swoim pierwszym literackim sukcesie – w roku 1892 – zarobione pieniądze chciał przeznaczyć na dalekie podróże. Początkowo celem jego peregrynacji miały stać się Włochy i Egipt, plany te jednak postanowił odłożyć na później, decydując się w zamian na wycieczkę po kraju – wybrał się wraz ze swoim najbliższym przyjacielem, Wacławem Klossem[2], na Kielecczyznę, a później do Krakowa i Zakopanego. Podróże, które Dąbrowski odbywał przez całe życie – do Włoch, Szwajcarii, Francji, Anglii – dawały mu możliwość poznania nowych miejsc, lokalnych społeczności, zwyczajów, języka. Swoje relacje z późniejszych, włoskich podróży publikował na łamach „Bluszczu”, a także utrwalał w swoich utworach: Na Capri, Wezuwiusz, Okręt zadżumiony, Zmierzchy. Oddźwięki obcowania z kulturą Podhala dały się słyszeć m.in. w szkicu Legenda o promyku sobotnim, utrzymanym w konwencji Sienkiewiczowskiej Sabałowej bajki.
Dąbrowski pochodził z Warszawy, lecz przez całe swoje życie nie mógł przywyknąć do wielkomiejskiej codzienności – przytłaczała go nie tylko szarość stolicy, ale także powszechna obłuda i życie na pokaz. W liście do pisarki Heleny Rogozińskiej[3], z którą poznał się we Włoszech, pisał: „Warszawa nie Sorrento, o czym i Pani wie doskonale. […] Jeszcze mnie Pani nie zna na tle Warszawy. Tu będzie stanowczo odwrotna strona medalu, o ile tamta była dodatnią”[4].
Negatywny wpływ klimatu dużego miasta na samopoczucie pisarza znajduje potwierdzenie także w wykazie miejscowości, w których pisał utwory najlepiej oceniane później przez krytykę. Powieść Śmierć – którą uznano za jego opus magnum – tworzył w niewielkim wówczas Szczebrzeszynie, gdzie przebywał jako guwerner w domu państwa Villaume’ów[5]; nad znakomitą powieścią epistolarną, Felką, uważaną przez krytykę za równie znakomitą, pracował w zacisznym Rzeżewie pod Włocławkiem, także w roli korepetytora w domu ziemiańskim Radońskich[6]; niezwykle liryczny i impresjonistyczny tom wrażeń z Włoch (Chwila była przedwieczorna) napisał w Sorrento, miejscowości, do której wracał przez kolejne 30 lat. Wyjeżdżał z Warszawy, kiedy tylko mógł, aby tworzyć, szukać inspiracji, ukojenia nerwów i spokoju.
Trudno byłoby zatem zrozumieć, co w 1893 roku przyciągnęło Dąbrowskiego do Łodzi –miasta, które jeszcze w drugiej połowie XIX wieku nazywano prześmiewczo „nową Ameryką”, a podróżujących do niej – „kolumbami”. Tak „Kurier Codzienny” opisywał rozwój kulturalny w Łodzi w tamtym okresie:
Przy dwudziestu tysiącach ludności inteligentnej, Łódź nie posiada ani jednej biblioteki publicznej, ani jednego muzeum, ani jednego salonu dzieł sztuki, który by się rozwijał prawidłowo i żywotnie, a istniejące tu teatry bądź co bądź zmuszone są stale zerkać w stronę potentatów mamony […][7].
Pomimo skromnej oferty kulturalnej Łódź budziła coraz większe zainteresowanie artystów i w stosunkowo krótkim czasie stała się nowym celem podróży literatów. Częściowo przyczynił się do tego doskonale rozeznany i czujny krytyk Marian Gawalewicz[8], który na łamach „Tygodnika Ilustrowanego” zachwalał potencjalnym autorom temat „łódzki”:
Cóż to za świetny przedmiot, nietykany, niewyzyskany, dziewiczy niemal dla powieściopisarza lub dramaturga!... Szuka się u nas nowych, świeżych, zajmujących tematów, a pozostawia odłogiem tak świetny materiał dla polskiego Zoli lub Daudeta, który by chciał i umiał przysporzyć naszej oryginalnej beletrystyce nowego „Nababa” i „Germinala” lub dzieje łódzkich „Fromontów”. Tylko pójść i zaczerpnąć pełnymi rękoma, robić spostrzeżenia, zapełniać notaty, a potem zasiąść do pracy i stworzyć na tym tle obraz z życia zdjęty. Co za temat dla realisty![9]
Publikacja tekstu Gawalewicza pokryła się czasowo z przeprowadzką Ignacego Dąbrowskiego do Łodzi – tego samego dnia, 14 października 1893 roku, o wyjazdowych planach pisarza donosił właśnie „Kurier Warszawski”: „P. Dąbrowski wyjeżdża na dłuższy pobyt do Łodzi, gdzie pracować będzie nad powieścią dwutomową, przeznaczoną dla jednego z tygodników tutejszych”[10], a także „Kurier Codzienny”: „młody autor Śmierci i Felki udaje się do Łodzi dla studiów nad nową powieścią”[11].
Główną motywacją Dąbrowskiego do wyjazdu była ciekawość „bawełnianego grodu” oraz przeprowadzka Wacława Klossa, jego przyjaciela, który po studiach rozpocząć miał w Łodzi praktykę adwokacką przy piotrkowskim sądzie okręgowym. Obaj nie mieli w Warszawie prywatnych zobowiązań, postanowili więc wyruszyć do „polskiego Manchesteru”. Zamieszkali w kamienicy Zachariasza Warszawskiego[12] przy ul. Południowej 24 (kamienica „Pod Sowami” przy dzisiejszej ul. Rewolucji 1905 r.).
Łódź miała być dla pisarza miejscem twórczej pracy. W tym samym czasie do Łodzi przyjechali: Wincenty Kosiakiewicz[13] pracujący nad Bawełną, a także Władysław Reymont, który niespełna dwa i pół roku później rozpoczął prace nad Ziemią obiecaną.
Dąbrowski i Reymont mieli okazję poznać się w Łodzi pod koniec kwietnia 1894 roku. Choć autor Śmierci jest dziś pisarzem raczej zapomnianym, znanym niewielu osobom spoza kręgu historyków literatury i literaturoznawców, to sięgając do czasopism z przełomu wieków XIX i XX nietrudno zauważyć, że był on wówczas najbardziej obiecującym prozaikiem młodego pokolenia, uznanym za wybitnie uzdolnionego, wespół ze Stefanem Żeromskim czy Wacławem Sieroszewskim. Uchodził za autorytet i wielki samorodny talent. Reymont, wspominając rozmowę z Gawalewiczem, pisał w swoim dzienniku: „[Gawalewicz] Powiedział, że z sił przyszłości widzi – Dąbrowskiego i mnie, itd.”[14]
Toteż ciekawy środowiska literackiego Reymont postanowił pojechać do Łodzi i poznać się z Dąbrowskim osobiście, gdy tylko natrafiła się okazja. Wiosną 1894 autor Felki zaprosił poetę Wacława Wolskiego[15] na zebranie literackie, które odbyć się miało w mieszkaniu przy Południowej 24. Wolski, w liście do Reymonta, pisał: „Odebrałem nadzwyczaj serdeczny list od Dąbrowskiego, w którym prosi, żebym przywiózł kogo z sobą… Chciałbym bardzo jechać razem z Wami. […] Jutro u nich literackie zebranie. Spędzimy czas mile”[16].
Spotkanie w Łodzi doszło do skutku, bowiem kilka dni później, w notatce z 26 kwietnia 1894 roku, Reymont relacjonował w swoim dzienniku z wyższością: „Poznałem się z Dąbrowskim, autorem owej przereklamowanej Śmierci. – Spędziłem z nimi całe popołudnie i noc. On wydał mi się jakimś miękkim, o artystycznych ideałach przede wszystkim chłopem”[17]. Krótka wzmianka Reymonta nasuwa wiele pytań, a także pozwala na subtelne domysły dotyczące przebiegu spotkania. Nazywając Dąbrowskiego „chłopem”, z pewnością nie odwoływał się on do fizjonomii nowo poznanego pisarza, ponieważ ten słynął z nad wyraz eleganckiego ubioru, miał asteniczną budowę ciała i przez całe życie bardzo dbał o swój wygląd. Mógł on zatem sprawiać wrażenie raczej wymuskanego warszawskiego eleganta, aniżeli wiejskiego „hreczkosieja”. Być może Reymont użył określenia ‘chłop’ w potocznym znaczeniu – ‘mężczyzna’. Podczas spotkania literackiego najprawdopodobniej poruszono natomiast temat powieści, nad którą Dąbrowski wówczaj pracował – dotyczyła ona właśnie obłudy mieszczan, filistrów, ukazanych w opozycji do twardo stąpających po ziemi, pracowitych i związanych z naturą chłopów. Być może artystów podzieliły zatem poglądy wymienione przy okazji dyskusji nad zaczątkiem powieści.
Wielogodzinna rozmowa nie zaowocowała głębszą więzią ani nie pozostawiła pozytywnych wrażeń. Pomiędzy pisarzami o całkowicie odmiennych osobowościach nie zawiązała się przyjaźń, nie zachowała się też żadna wymieniana przez nich korespondencja ani wzmianka o jakimkolwiek bardziej znaczącym kontakcie. W późniejszych latach obaj pisarze spotkali się jedynie w sekcji językowej[18] Towarzystwa Literatów i Dziennikarzy Polskich.
Drugim śladem pobytu Dąbrowskiego w Łodzi jest dedykacja pochodząca z 14 czerwca 1895 roku odnotowana na jednym z rękopisów Sonaty cierpienia: „P. Lidji Złobinie[19] na pamiątkę kilku wieczorów – razem spędzonych”[20]. Brudnopis został sporządzony w roku 1893, kiedy pisarz szlifował utwór przed publikacją i odczytem zaplanowanym na dni 29 i 30 grudnia 1894 roku w Muzeum Przemysłu i Handlu w Warszawie – dedykacja została zatem sporządzona później, przed drukiem na łamach „Nowej Reformy”, w której jednak inskrypcja nie została uwzględniona. Być może autor podarował znajomej rękopis utworu wraz z miłą dedykacją – trudno stwierdzić jednoznacznie. Postać Złobiny nie pojawia się w innych zachowanych autografach Dąbrowskiego, próżno także szukać wzmianek o niej we wspomnieniach innych artystów z jego otoczenia. Była lekarką rosyjskiego pochodzenia; specjalizowała się w chorobach kobiecych i dziecięcych, a w Łodzi przyjmowała z pewnością w latach 1890–1892 przy ul. Średniej 15 i ul. Wschodniej 25. Zmarła w wieku zaledwie 40 lat w 1898 roku – pochowano ją na warszawskim Cmentarzu Prawosławnym na Woli. Być może Dąbrowski poznał Złobinę dzięki lekarzowi Rudolfowi Goltzowi – ojcu Heleny Goltzówny[21], narzeczonej Klossa – a może było to spotkanie zupełnie przypadkowe. Nie ulega jednak wątpliwości, że w pewnym momencie jego życia odegrała istotną rolę, skoro zdecydował się zadedykować jej jeden ze swoich utworów.
Jeszcze przed wyjazdem z Warszawy w 1893 roku Dąbrowski podpisał z Józefem Wolffem[22] umowę na dwutomową powieść zatytułowaną Mistrz. Zapowiadano ją i w „Tygodniku Ilustrowanym”, i „Kurierze Codziennym” – na nowy utwór cieszyli się wszyscy miłośnicy twórczości młodopolskiego pisarza. Czytelnicy i krytycy przez wiele miesięcy oczekiwali na kolejne dzieło znakomitego twórcy, lecz Dąbrowski milczał. Mnożące się pytania bez odpowiedzi przyczyniły się do powstania miejskiej legendy – pisano, że utwór „podobno był już napisany, lecz autor spalił go w ostatniej chwili”[23], że „wrzucił rękopis do pieca”[24], „zniszczył i umowę z »Tygodnikiem Ilustrowanym« rozwiązał”[25]. Z czasem zamiast tytułu Mistrz zaczęto w prasie używać sformułowania „spalona powieść”[26].
Dąbrowski, wbrew pogłoskom, swojej powieści nigdy nie spalił, nie zniszczył jej i nie wrzucił do pieca. Już na początku swojej literackiej kariery nigdy nie wdawał się w skandale, nie dbał o rozgłos, dlatego też plotek o rzekomym spaleniu powieści nie dementował. Ponadto był on pisarzem bardzo krytycznym wobec samego siebie; każdą powieść długo dopracowywał, cyzelował – każdy niemal z utworów w rękopisie ma co najmniej kilka wariantów. Śledzić ten intensywny i niezwykle złożony proces twórczy możemy dzięki wspomnianemu Wacławowi Klossowi, który już od pierwszej próby pióra Dąbrowskiego był jego literackim „aniołem stróżem” – to dzięki niemu Śmierć trafiła do druku, podbijając serca przedstawicieli młodego pokolenia. Niektóre rękopisy utworów zawierają także dopiski, poprawki i uwagi[27] sporządzone ręką Klossa; świadczy to o jego zaangażowaniu w działalność literacką przyjaciela. Wykonał on także odpisy niektórych brulionów i pomagał w tworzeniu czystopisów dla redakcji. Znakomite dziś zachowanie manuskryptów pisarza można zawdzięczać Anieli Skórskiej[28], siostrzenicy pisarza, która w roku 1971 złożyła w Bibliotece Narodowej wszystkie zachowane manuskrypty wuja, ratując je od zniszczenia i zapomnienia.
Do dzisiaj zachowały się aż trzy kilkutomowe warianty powieści Mistrz, liczące łącznie ponad 1500 kart. Dzięki nim można prześledzić kolejne koncepcje i pomysły autora związane z fabułą, choć jeden element pozostaje wszędzie niezmienny – jest to ludzka obłuda, wyraźnie wyeksponowana i uosabiająca się w rozmaitych wcieleniach. Ukazuje się w ludziach pochodzących z dużego miasta, a więc środowiska „patologicznego” – ludziach pazernych, próżnych, działających wyłącznie dla swojej korzyści; cecha ta jest ukazana w opozycji do osób wychowanych na wsi, znających ciężką pracę i żyjących zgodnie z rytmem natury, zdaniem Dąbrowskiego „autentycznych” i nieskalanych miejskim zepsuciem. Bardzo ciekawym elementem jednego z wariantów powieści jest umieszczony na początku wykaz bohaterów utworu, jaki stosuje się w dramatach, a dalej także – ich obszerna charakterystyka, dzięki której wiemy, że Mistrz jest powieścią o rysie biograficznym.
Choć na pierwszej stronie czystopisu odnotowano nawet planowane miejsce wydania (Gebethner i Wolff), zeszyty do redakcji nie trafiły. Pomimo zapisania w Łodzi przeszło 1500 stron różnych wariantów Mistrza, Dąbrowski zdecydował się na radykalne posunięcie – zaniechał pisania powieści, w istocie zerwał umowę z „Tygodnikiem”, a plotek o rzekomym spaleniu rękopisów w apogeum niezadowolenia bynajmniej nie dementował.
Trudno powiedzieć jednoznacznie, co było przyczyną rezygnacji z wydania Mistrza. Prawdopodobnie do głosu doszedł ogromny, niesłabnący przez lata samokrytycyzm Dąbrowskiego, który ograniczał go w sferze literackiej i zabraniał publikacji szkiców uznanych przez niego samego za nieidealne. Opinia publiczna wywierała na nim presję, oczekując pilnego wydania kolejnych utworów, co wywoływało odwrotny rezultat – demotywowała i zniechęcała młodego pisarza, który nigdy nie uznawał tworzenia wyłącznie dla zarobku i sławy. Antoni Lange diagnozuje twórczą niemoc Dąbrowskiego następująco:
Za naszych czasów sztuka pisarska stała się w pewnym względzie produkcją fabryczną. Kto pisze – obowiązany jest pisać nieustannie. Rynek księgarsko-wydawniczy domaga się nowości; oto zjawił się nowy talent, wnet wydawca zamawia u niego pracę – na jeden tom lub dwa, na 10 lub 20 tysięcy wierszy. Są natury, które umieją się nagiąć do tych wymagań; i obstalunek wykończą na czas […]. Dąbrowski nie umiał się nagiąć do tych wymagań – i nie mógł pisać na zamówienie. Przypuszczam, owszem, że sama myśl pisania na obstalunek krępować go musiała i łamała jego natchnienie[29].
Dynamicznie rozwijająca się, pędząca za zarobkiem Łódź w ostatecznym rozrachunku okazała się dla Dąbrowskiego miejscem skrajnie nieprzyjaznym twórczo i zupełnie nieinspirującym. Choć do porzuconej w 1895 roku powieści wracał jeszcze na przełomie 1896 i 1897, tworząc kolejne wersje, utworu tego nigdy nie wydał. Być może z obawy o ziszczenie się pogłosek o zniszczeniu rękopisów, Kloss sporządził kopię najbardziej dopracowanej i udanej wersji. Gotowe manuskrypty czekają tylko na wydanie[30]. Mimo prób, głośno zapowiadana powieść nigdy się nie ukazała, a historia porzuconego dzieła urosła do rangi legendy o spalonym manuskrypcie – samego Dąbrowskiego okrzyknięto zaś znamiennie „milczącym talentem”.
Choć już pod koniec kwietnia 1894 roku prasa donosiła o wyprowadzce Dąbrowskiego z Łodzi[32], to autor pomieszkiwał w „bawełnianym grodzie” aż do 1897 roku, kiedy to postanowił o chwilowym powrocie do Warszawy, a następnie – o dalszych podróżach. Przyczyną opuszczenia przez niego Łodzi była przeprowadzka Klossa – po ślubie z Heleną Goltzówną zamieszkali razem przy ul. Juliusza 37[33] (dzisiejsza ul. Dowborczyków). Dąbrowski, jako najbliższy przyjaciel młodego adwokata przysięgłego, był świadkiem podczas ślubu, który odbył się 27 kwietnia 1897 roku w łódzkiej Parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Drugim ze świadków był ojciec panny młodej, lekarz Rudolf Goltz. Jego żoną była Otylia z Rontalerów, krewna Edwarda Rontalera[34], za sprawą którego Kloss porzucił branżę prawniczą na rzecz działalności pedagogicznej. W maju na łamach „Tygodnika Ilustrowanego” ukazał się krótki utwór Idylla, który Dąbrowski zadedykował młodej mężatce „Pani Helenie Klossowej”[35].
Wraz z końcem wiosny 1897 roku zakończyła się także przygoda pisarza z Łodzią, która stała się dla niego „maleńką stacyjką życia”[36] – choć miasto okazało się wyjątkowo niesprzyjające twórczo, nie sposób nie przyznać, że odegrało w jego biografii pewną rolę. W Łodzi Dąbrowski zawarł nowe znajomości z kręgu literatów i lekarzy, ale także bez wątpienia zżył się z przyjacielem, mieszkając z nim pod jednym dachem i poznając rzadko eksplorowane wówczas miasto. Szczególnie istotnym elementem łódzkiej przygody była pisana na zlecenie Wolffa powieść Mistrz, która miała potencjał stać się przełomowym dziełem w literackiej twórczości Dąbrowskiego. Po wnikliwej lekturze zachowanych manuskryptów z pewnością można przyznać jedno: odpuszczając publikację Mistrza, autor zrezygnował jednocześnie z ukazania swego zupełnie nieznanego, literackiego oblicza, a mianowicie – oblicza pisarza ironicznego, potrafiącego nie tylko ze współczuciem opisywać naiwność czy bezradność swoich bohaterów, ale także pisarza, który trafnie i boleśnie celuje ostrym piórem w te zakamarki ludzkiej duszy, które na wytknięcie i naganę zasługują.
Archiwum Państwowe w Łodzi, Akta nieruchomości 484 – Południowa 24, Zbiory Towarzystwa Kredytowego m. Łodzi, sygn. 1312.
Archiwum Państwowe w Warszawie, Akta miasta Łodzi, sygn. 39/221/0/4.12/24745, k. 227.
Archiwum Państwowe w Warszawie, Towarzystwo Literatów i Dziennikarzy, sygn. 72/201/0/17/359.
[b.a.], Wiadomości bieżące, „Kurier Warszawski” 1893, nr 284 (wyd. poranne), s. 1.
[b.a.], Z chwili, „Kurier Codzienny” 1893, nr 284 (wyd. wieczorne), s. 2; https://crispa.uw.edu.pl/object/files/665202/display/Default [dostęp: 13.11.2023].
Dąbrowski Ignacy, Idylla, „Tygodnik Ilustrowany” 1897, nr 24, s. 461–463.
Dąbrowski Ignacy, Nowele, Warszawa 1900.
Dąbrowski Ignacy, Sonata cierpienia [brudnopis], rkps BN 11155 II.
Dąbrowski Ignacy, Z Rzymu, „Bluszcz” 1897, nr 19, s. 150.
Dąbrowski Ignacy, Z Rzymu, „Bluszcz” 1897, nr 27, s. 215–216.
Dąbrowski Ignacy, Z Rzymu, „Bluszcz” 1897, nr 39, s. 311–312.
Dąbrowski Ignacy, Z Rzymu, „Bluszcz” 1897, nr 43, s. 341–342.
Dębicki Zdzisław, Portrety. Seria 2, Warszawa 1928.
Hiż Tadeusz, Dzieje spalonej powieści, „Gazeta Polska” 1939, nr 51, s. 3.
Kozikowski Edward, Łódź i pióro, Łódź 1972.
Lange Antoni, Ignacy Dąbrowski, „Gazeta Polska” 1900, nr 14, s. 1, https://crispa.uw.edu.pl/object/files/196754/display/Default [dostęp: 19.11.2023].
List I. Dąbrowskiego do H. Rogozińskiej z dn. 20.12.1901 (Nabresina), rkps BJ 9910 III, k. 15.
List I. Dąbrowskiego do H. Rogozińskiej z dn. 26.09.1902 (Warszawa), rkps BJ 9910 III, k. 16.
List W. Wolskiego do W.S. Reymonta z dn. 17.04.1894 (Warszawa), mnps W. Kotowskiego [zbiory nieskatalogowane].
Łodzianin: kalendarz informacyjno-adresowy na rok 1897, Łódź 1897, s. 219.
Łódź (korespondencja specjalna „Kuriera Codziennego”), dn. 27 kwietnia, „Kurier Codzienny” 1894, nr 116, s. 3.
Netty, Łódź, „Kurier Codzienny” 1893, nr 284, dod. poranny, s. 3, https://crispa.uw.edu.pl/object/files/665201/display/Default [dostęp: 13.11.2023].
Quis [M. Gawalewicz], Z tygodnia na tydzień, „Tygodnik Ilustrowany” 1893, nr 198, s. 251, https://bcul.lib.uni.lodz.pl/dlibra/publication/1621/edition/1262/content [dostęp: 13.11.2023].
Reymont Władysław Stanisław, Dziennik nieciągły. 1887–1924, oprac. B. Utkowska, Kraków 2009.
Sten Jan [Ludwik Bruner], Pisarze polscy, Lwów 1903.
USC Łódź / parafia NMP, akt małż. 274/1897.