Instytut Badań Literackich PAN
beata.dorosz@ibl.waw.pl
https://orcid.org/0000-0003-2657-1680
Artykuł przedstawia historię archiwów Jana Lechonia w Polskim Instytucie Naukowym w Ameryce z siedzibą w Nowym Jorku oraz Kazimierza Wierzyńskiego w Bibliotece Polskiej w Londynie, zwracając uwagę na zasadniczo odmienny sposób ich powstania. Omawia też znajdujące się w obu zespołach inedita, wskazując z jednej strony, dlaczego warte byłyby publikacji po latach, z drugiej – sygnalizując wielorakie problemy, o różnym stopniu trudności, z którymi musiałby zmierzyć się edytor. Dotyczy to nieznanych tekstów Wierzyńskiego z cyklu radiowych gawęd Listy z Ameryki oraz powieści o charakterze autobiograficznym Aurora. Inedita Lechonia to powieść Bal u senatora, znana w niewielkich fragmentach, oraz szkic biograficzno-polityczny o Henryku Floyar-Rajchmanie, czy satyry polityczne pisane w stylu warszawskiego Wiecha. Osobny problem stanowi dziennik Lechonia, którego wydanie krytyczne wymagałoby przede wszystkim ponownego odczytania arcytrudnego rękopisu.
Słowa kluczowe: Jan Lechoń, Kazimierz Wierzyński, emigracja po II wojnie światowej, emigracyjne życie kulturalno-literackie, archiwa // archiwalia, spuścizna literacka, inedita, edytorstwo naukowe, wydania krytyczne
The article presents the history of the archives of Jan Lechoń at the Polish Institute of Arts and Sciences of America, based in New York, and Kazimierz Wierzyński at the Polish Library in London, noting the fundamentally different way in which they were created. It also discusses the inedita found in both collections, pointing out, on the one hand, why they would be worthy of publication years later, and on the other, signaling the multiple problems, of varying degrees of difficulty, that an editor would have to face. This applies to the unknown texts of Wierzyński’s series of radio storytelling Listy z Ameryki [Letters from America] and the autobiographical novel Aurora. Lechoń’s inedita include the novel Bal u senatora, known in small fragments, and a biographical and political sketch about Henryk Floyar-Rajchman, or political satires written in the style of Warsaw’s Wiech. A separate problem is Lechoń’s diary, a critical edition of which would require, first of all, a rereading of the extremely difficult manuscript.
Keywords: Jan Lechoń, Kazimierz Wierzyński, emigration after World War II, emigrant cultural and literary life, archives, literary legacy, inedita, scholarly editing, critical editions
Niech mi będzie wolno na wstępie podzielić się osobistym wspomnieniem: kiedy przed laty rozpoczynałam pracę w Instytucie Badań Literackich PAN, moje zainteresowania i plany naukowe koncentrowały się na życiu i twórczości Jana Lechonia. W miarę zagłębiania się w meandry biografii autora Karmazynowego poematu nader oczywista stała się potrzeba włączenia w krąg zainteresowań badawczych jego przyjaciela, Kazimierza Wierzyńskiego, o którym Lechoń pisał: „Nie mam nikogo bliższego niż Kazio (56 lat!!). Jest to mój brat z wyboru i już nieraz, w najważniejszych chwilach doświadczyłem, że tak jest naprawdę”[1].
Najpierw dzięki dwukrotnemu stypendium Fundacji Kościuszkowskiej (w roku 1998 i 2000), a później za sprawą wielu wyjazdów prywatnych mogłam prowadzić w Stanach Zjednoczonych kwerendy w archiwach polonijnych i amerykańskich, później w także w „polskim Londynie”, szukając materiałów dotyczących początkowo Lechonia, z czasem także i Wierzyńskiego (zob. fotografia 1).
*
Gdy mowa o archiwach obu poetów, trzeba pamiętać, że powstawały w diametralnie różny sposób.
Archiwum Kazimierza Wierzyńskiego, zawierające materiały do 1939 roku (rękopisy, korespondencję, księgozbiór etc.), najpewniej zostało zniszczone w czasie wojny. Mieszkanie Haliny i Kazimierza Wierzyńskich mieściło się przy ul. Belwederskiej nieopodal Łazienek – budynek wprawdzie ocalał, ale „zawartość” mieszkań niestety nie[2].
W latach siedemdziesiątych XX wieku, już po śmierci Kazimierza, Halina Wierzyńska udzieliła Jerzemu Tepie[3] w Nowym Jorku obszernego wywiadu[4], w którym wspominała okoliczności, w jakich małżonkowie opuścili Warszawę wieczorem 6 września 1939 roku. Mówiła: „spakowaliśmy się co prędzej, w najlżejsze walizki, zabrałam tylko rzeczy nowe, bo myśleliśmy, że może będzie trzeba te walizki nosić”. Na pytanie „a co Państwo zostawiliście…”, Halina odpowiada: „Wszystko!”. Tepa próbuje konkretyzować: „…jak chodzi o twórczość Kazimierza. Czy wziął troszkę swoich wierszy?”, Halina zatem wyjaśnia: „Nic! Nic, bo miał ostatnio już zebrane wiersze w tom, i to było na Starym Mieście w drukarni Mortkowicza…”[5]. Tepa pyta z niedowierzaniem: „ale Kazimierz z sobą jednej kartki nie wziął?”. Halina kategorycznie potwierdza: „Nic, nic”[6].
Późniejsze losy obojga małżonków zdecydowanie nie sprzyjały zachowaniu archiwaliów.
Halina sporządziła po latach zestawienie miejsc zamieszkania Kazimierza od września 1939 roku – to osiem krajów: Rumunia, Francja, Hiszpania, Portugalia, Brazylia, Stany Zjednoczone, Włochy i Wielka Brytania (z dziewiątą Grecją odwiedzoną turystycznie), a przecież w każdym z nich Wierzyńscy wielokrotnie zmieniali adresy, głównie z powodu nader skromnej kondycji finansowej (zob. fotografia 2).
W liście pisanym 13 stycznia 1964 roku Wierzyński żalił się Marii Dąbrowskiej: „Chciałbym już rozstać się z poezją i otworzyć walizy z prozą, którą wożę ze sobą z miejsca na miejsce już 10 lat. Deprymująca sytuacja”[7]. O tej prozie będzie mowa dalej. A w wierszu Kufer (notabene dedykowanym autorce Nocy i dni) z tomu Kufer na plecach znaleźć można taki fragment: „I przeprowadzka za przeprowadzką, / Z Ameryki do Europy, / Z Europy do Ameryki”[8]. Dla poety było to doświadczenie emocjonalno-egzystencjalne (jak w tym samym wierszu wyznawał: „Psie wycie za moją ziemią karpacką, / Spazm do którego wstyd mi się przyznać”), ale to żona poety zajmowała się realną logistyką: organizowaniem przenosin i urządzaniem po raz kolejny życia na nowo. Nie można się dziwić, że w którymś momencie tej wędrówki przez kraje, miasta i miasteczka, Halina wyznawała Mieczysławowi Grydzewskiemu: „Czeka mnie przeprowadzka, zmiana krajobrazu i domu. Myślę o tym ze strachem”[9], historia pokazała zaś, że niejeden raz czekało ją „pakowanie cygańskich manatków” (jak określił to Kazimierz[10]), a nieustannym wyzwaniem było zabezpieczanie archiwum męża.
Gdy jesienią 1963 roku poeta przebywał krótko w Paryżu, Halina przypominała mu w liście, że dwa lata wcześniej, przed powrotem do Ameryki, Wierzyńscy zostawili w Bibliotece Polskiej listy Dąbrowskiej, a później dosłali jeszcze inne, m.in. Lechonia, Marii i Jerzego Kuncewiczów, Andrzeja Bobkowskiego i Jerzego Giedroycia. Instruowała wówczas męża: „Zobacz jak to jest złożone, czy koperty zalakowane. Jeśli wszystko w porządku, to znowu im poślę, mam sporo paczek już przygotowanych”[11]. Dziś trudno ustalić, dlaczego Halina po śmierci Kazimierza zdecydowała ostatecznie o wycofaniu tego cennego depozytu z Biblioteki Polskiej w Paryżu i przeniesieniu go do Biblioteki Polskiej w Londynie.
Wiadomo, że autografy Wierzyńskiego – głównie listy – rozproszone są w różnych miejscach w kraju i za granicą. Owe lokalizacje zagraniczne to m.in. w Nowym Jorku Polski Instytut Naukowy w Ameryce oraz Instytut Józefa Piłsudskiego; w Paryżu Biblioteka Polska i Archiwum „Kultury” w Maisons-Lafitte, jednak to Biblioteka Polska w Londynie uchodzi za miejsce, gdzie znajduje się główne archiwum Wierzyńskiego i to ono budzi największe zainteresowanie badaczy. Zawiera nie tylko kilka tysięcy listów – różnych autorów do poety, ale też poety do różnych adresatów, jak również ciekawe materiały z twórczości, w tym inedita[12].
Na kształt i zawartość tego londyńskiego archiwum zasadniczy wpływ miała bez wątpienia Halina Wierzyńska – bez reszty oddana pamięci męża i najskrupulatniej zachowująca najdrobniejsze nawet związane z nim artefakty, jak choćby pierwszy karteluszek napisany własnoręcznie przez Kazimierza w szpitalu po zawale serca w październiku 1957 roku, przechowywany przez nią niczym relikwia (zob. fotografie 3 i 4).
Okazuje się jednak, że nawet zbiory archiwalnej korespondencji, które taką pieczołowitością otaczała żona poety, kryją nierozwiązaną do dziś zagadkę. Dotyczy ona listowego dialogu Wierzyńskiego z Grydzewskim – w zasadniczym zrębie w archiwum Wierzyńskiego w Bibliotece Polskiej w Londynie (sygn. 1360/Rps) brak jest niebagatelnej liczby oryginalnych listów poety do redaktora, pochodzących łącznie z dziesięciu lat (1954–1958 i 1962–1966), zachowały się natomiast ich kserokopie[13]. Seria pytań – o to kto, kiedy i dlaczego kopiował te listy i co stało się z oryginałami – stanęła przed edytorami u początku pracy na wydaniem korespondencji. Rzecz tylko częściowo wyjaśniła się w 2019 roku, kiedy w ramach przygotowań do wystawy towarzyszącej konferencji poświęconej Wierzyńskiemu (z okazji 50. rocznicy jego śmierci) w czeluściach magazynów Biblioteki Polskiej w Londynie została odnaleziona teczka, a w niej oryginały większości owych skopiowanych listów (pozostaje nadal zagadką, dlaczego nie wszystkich i jaki jest los oryginałów, które dziś można uznać za zaginione). Opatrzona była numerem akcesyjnym – można więc było sięgnąć do tzw. „Inwentarza akcesyjnego” (w postaci ręcznie zapisywanego zeszytu), gdzie pod listopadową datą 1982 roku odnotowane jest przyjęcie 340 listów Wierzyńskiego do Grydzewskiego oraz innych dokumentów; nadto w maju 1989 roku dopisano tu jeszcze kolejne 48 listów, co ciekawe, określonych jako „opracowane”. Oba te nabytki stanowią obecnie część zbiorów archiwalnych Biblioteki Polskiej w Londynie (sygn. 768), wydzieloną jednak z archiwum poety. Opiekunka spuścizny męża, Halina Wierzyńska, zmarła w grudniu 1980 roku w Nowym Jorku; ich syn Grzegorz w korespondencji z piszącą te słowa zaprzeczył, by to on przekazał owe dokumenty do londyńskiej biblioteki. „Inwentarz akcesyjny” mógłby ewentualnie wskazywać na ostatnią redaktorkę „Wiadomości”, Stefanię Kossowską, która być może po zamknięciu tygodnika w 1981 roku porządkowała redakcyjne archiwum. Co znaczy wszakże informacja o listach przekazanych w roku 1989 jako „opracowanych” – przez kogo przekazane, przez kogo opracowane, które to listy? Pytania można mnożyć... I generalnie pozostaną one bez odpowiedzi. Wszelako sytuacja ta dobitnie uświadamia nam, że nieznane dziś archiwa prywatne (do których nie mamy dostępu) mogą kryć jeszcze wiele zaskakujących i sensacyjnych materiałów dotyczących Kazimierza Wierzyńskiego.
***
Zgoła inna jest historia archiwum Jana Lechonia przechowywanego w Polskim Instytucie Naukowym w Ameryce (PIN) z siedzibą w Nowym Jorku.
O jakimkolwiek archiwum, które w okresie międzywojennym gromadziłby Lechoń w Warszawie, nic nie wiadomo. Wprawdzie do legendy towarzysko-literackiej tamtych lat przeszły wydawane przez niego przyjęcia imieninowe w skromnym domu rodziców na Przyrynku, zachowane we wspomnieniach[14], to jednak „księgę gości”[15] (dodajmy: znamienitych) zaczął prowadzić dopiero w Paryżu, prawdopodobnie też nie od początku pobytu (tj. nie od wiosny 1930, a od roku 1932); nadto z okresu paryskiego zachowały się bardzo nieliczne listy, np. Evy Curie, Paula Valéry, czy Julesa Romain.
Ucieczka z Paryża w czerwcu 1940 roku przed zbliżającymi się wojskami hitlerowskimi, a potem rok spędzony w Brazylii nie sprzyjały gromadzeniu prywatnych dokumentów[16]. Kilkuletnie starania o odzyskanie po wojnie mieszkania w Paryżu przy 107 rue de l’Université (w VIIe dzielnicy) nie miały szans powodzenia, choć na różnych etapach w zabiegi te zaangażowanych było kilka zaprzyjaźnionych z Lechoniem osób[17]. Ostatecznie meble i fortepian zostały sprzedane (co pozwoliło pokryć zaległości w opłacie czynszu), natomiast księgozbiór i kolekcja obrazów dotarły do Nowego Jorku dopiero pod koniec 1951 roku; 5 grudnia poeta zanotował w dzienniku:
Zginęły mi (sprzedane pewno przez konsjerżkę bierutowej Ambasadzie) dwa Gierymskie, Kotsisy, Malczewski, Zak, Stryjeńska, najlepsze Makowskie – ale uratowała się martwa natura Gierymskiego, cudo godne Chardina, akwarele Michałowskiego, arcydzieło brawury i stylu zarazem, kilka Makowskich, jeden piękniejszy od drugiego i żaden do drugiego niepodobny, Maks Gierymski, Boznańska, mój stary portret Kramsztyka, arcydzieło Wyspiańskiego, Norblin, Marcoussis, Jahl i Czermański w najlepszych swych edycjach i w rekordowej liczbie, Podkowiński, do którego będę w nocy wstawał, aby go sobie oglądać. W książkach – polskie skarby, skarbiec wspomnień, pamiątek bezcennych, autografy Żeromskiego, Piłsudskiego, Askenazego, Boya, Perzyńskiego, Miriama, Kadena, Pawlikowskiej, pierwsze edycje skamandrytów, kiedy jeszcze dla Tuwima i Słonimskiego byłem „panem Serafinowiczem”. Przecież to cud, że to wszystko przetrwało wojnę, wróciło do mnie, napełniając mój pokój Polską i moim prawdziwym życiem. Toteż dziękuję Bogu za to ocalenie jak za cud, za cudowną dla mnie na wygnaniu pociechę[18].
Zachowane w Nowym Jorku archiwum poety powstało w dramatycznych okolicznościach, związanych z sekwencją wydarzeń po tym, jak poeta targnął się na swoje życie. 8 czerwca 1956 roku, krótko po tragicznym skoku z wysokiego piętra Henry Hudson Hotel, do jego mieszkania przy 82th East Street na Manhattanie wkroczyła policja, podejmując rutynowe śledztwo dotyczące przyczyn i okoliczności śmierci. Jednym z rozważanych wariantów było zabójstwo na tle politycznym, szybko jednak ustalono, że była to śmierć samobójcza. Po szczegółowej rewizji mieszkanie zostało zaplombowane.
Nieformalny komitet opieki nad spuścizną Lechonia zawiązał się tuż po pogrzebie i składał się z przyjaciół poety, skupionych wokół Polskiego Instytutu Naukowego. Nakaz opróżnienia mieszkania i klucze do niego Polacy otrzymali od amerykańskiej administracji budynku na początku lipca 1956 roku. Profesor Jerzy Krzywicki[19] – filozof pracujący na amerykańskich uniwersytetach, prywatnie związany z Lechoniem wieloletnią serdeczną przyjaźnią – opowiadał mi (podczas spotkania w marcu 1998 roku), że stan po rewizji był przerażający: wszystkie papiery wyrzucone z półek i szuflad, wymieszane na biurku i na podłodze w ogromnym nieładzie (niczym „papierowa ściółka”); Krzywicki podjął się ich zebrania i wstępnego uporządkowania. Zawartość mieszkania – na którą składały się spuścizna literacka, korespondencja, dokumenty, meble oraz kolekcja obrazów i księgozbiór – przewieziono następnie do tzw. public storage. Za wynajem pomieszczenia do ich przechowywania aż do jesieni 1957 roku (czyli ponad rok od śmierci poety) płacił National Committee for Free Europe. Po tym czasie wszystko zostało przeniesione do siedziby Polskiego Instytutu Naukowego[20], gdzie przez pewien czas funkcjonował „gabinet Jana Lechonia”[21].
Dziś gabinet ten nie istnieje, po pierwsze dlatego, że po wielu latach Instytut zmienił locum[22], po drugie zaś – w czasie około trzydziestu lat przed przeprowadzką do ostatniej (aktualnej) siedziby niemal wszystkie meble „rozpełzły” się wśród przyjaciół i znajomych poety, a część obrazów sprzedano na aukcjach, zyskane fundusze przeznaczając na wsparcie działalności Instytutu[23].
Kiedy w roku 1998 po raz pierwszy zetknęłam się z archiwum Lechonia w PIN, składało się nań wiele kartonów różnej proweniencji (m.in. po bananach!) z kopertami różnej wielkości i rodzaju, w których materiały ważne przemieszane były z bezwartościowymi, jak mogło się wydawać na pierwszy rzut oka. Dopiero w 1999 roku Instytut podjął współpracę z Naczelną Dyrekcją Archiwów Państwowych i Biblioteką Narodową, dzięki czemu przyjeżdżają do Nowego Jorku na kilkumiesięczne stypendia archiwiści i bibliotekarze, wprowadzając względy porządek[24] (zob. fotografie 5 i 6).
Stan zachowania archiwum Lechonia może jednak budzić pewien niepokój. Wstępne prace nad uporządkowaniem korespondencji adresowanej do poety podjął krakowski krytyk literacki Michał Sprusiński, przebywając w 1978 roku w USA na stypendium Fundacji Kościuszkowskiej[25]. Sporządził wówczas m.in. zestawienie autorów (nadawców) listów o szczególnie znaczących nazwiskach, wśród których wynotował trzy listy Żeromskiego – jednak ja w 1998 roku już ich w nowojorskim archiwum Lechonia nie znalazłam.
Natomiast przeglądanie wówczas papierów nawet pozornie „makulaturowych” – kartka po kartce, strona „recto” i „verso” (nazwijmy je tak umownie, bo nie były to materiały drukowane) – zaowocowało odnalezieniem ośmiu niepublikowanych wierszy oraz jednoaktówki dramatycznej Ksiądz i bolszewicy[26].
W poszukiwaniu Lechonianów trzeba w PIN przeglądać też kolekcję dotyczącą samego Instytutu (Polish Institute of Arts and Sciences of America, kolekcja nr 017) oraz archiwalia Poselstwa II RP w Rio de Janeiro (Polish Legation in Rio de Janeiro Record, kolekcja nr 013), nadto kolekcję Wierzyńskiego, tam akurat nader skromną (Kazimierz Wierzynski Papers, kolekcja nr 031).
W Nowym Jorku liczne Lechoniana znajdują się też w Instytucie Józefa Piłsudskiego w Ameryce, rozproszone w materiałach dotyczących samego Instytutu, powstałego w 1943 roku, oraz archiwaliach Polskiego Komitetu Amerykanów Polskiego Pochodzenia (organizacji-matki dla Instytutu Piłsudskiego), czy Polish Information Center, działającej w czasie wojny w Nowym Jorku agendy rządu polskiego na uchodźstwie, nadto w kolekcjach wielu prominentnych postaci polskiego środowiska emigracyjnego, z którymi współpracował lub przyjaźnił się poeta (tu lista nazwisk byłaby bardzo długa)[27].
Zaskakująco bogate są też archiwalia Lechoniowe w Houghton Library na Harvard University, które w 1979 roku zakupiono od wdowy po Aleksandrze Janta-Połczyńskim. Wśród dedykacji wpisanych ręką poety na książkach ofiarowywanych przez Lechonia przyjaciołom widnieją dwa nieznane dotychczas wiersze[28], ale co ważniejsze – w 2000 roku udało mi się tam odnaleźć uważane przez lata za zaginione listy Lechonia do Mieczysława Grydzewskiego (historia ich kradzieży z archiwum redakcji londyńskich „Wiadomości” została opisana we wstępie do edycji[29]). Nadto znajdują się tam też spore zespoły korespondencji Lechonia z Rafałem Malczewskim[30] oraz dyplomatą Janem Wszelakim[31] i innymi prominentnymi postaciami z polskiego środowiska emigracyjnego[32].
Osobną grupę, ważną dla badań nad biografią Lechonia, stanowią archiwa przedwojennego Ministerstwa Spraw Zagranicznych (MSZ), kiedy poeta był radcą ambasady w Paryżu, zachowane w Kalifornii w Hoover Institution, a także z okresu wojny – w kolekcji MSZ w Instytucie i Muzeum Polskim im. Sikorskiego w Londynie, gdzie trafia się na stosunkowo dużo śladów poety. Tu m.in. prześledzić można plany wykorzystania go w ówczesnej dyplomacji jako przedstawiciela Rzeczpospolitej Polskiej przy kierowanym przez gen. Charlesa de Gaulle’a Komitecie Wyzwolenia Narodowego w Algierze, której to funkcji w 1943 roku Lechoń nie przyjął, przedkładając nad nią redagowanie w Nowym Jorku „Tygodnika Polskiego”[33].
Dziennik Lechonia jako jednostka wyodrębniona z całości spuścizny znalazł się w 1958 roku w Bibliotece Polskiej w Londynie. Stało się to głównie za sprawą Mieczysława Grydzewskiego, który fragmenty zatytułowane Kartki z dziennika drukował na łamach „Wiadomości” jeszcze za życia poety (w latach 1951–1956) i później je kontynuował (1957–1959). Po pewnym czasie doszło do kontrowersji między Polskim Instytutem Naukowym w Nowym Jorku a Biblioteką Polską w Londynie, która z tych instytucji ma w istocie prawo posiadania tego dzieła – spory formalno-prawne do dziś w zasadzie są nierozstrzygnięte, ale rękopiśmienny oryginał dziennika, wypełniający 24 zeszyty, pozostał w Londynie (zob. fotografie 7 i 8).
***
Archiwa obu poetów zawierają, rzecz jasna, różne materiały – tylko część, acz prawdziwie znaczącą, stanowi korespondencja. W przypadku Lechonia to około dwa i pół tysiąca listów od ponad czterystu nadawców, w przypadku Wierzyńskiego – około sześciu tysięcy. Obrazują nie tylko relacje osobiste poetów z biskimi im osobami, ale tworzą też kalejdoskop postaci ważnych dla polskiego życia politycznego i literacko-artystycznego na emigracji.
Nie brak w tych zespołach listów także swego rodzaju ciekawostek, czasami wstrząsających, jak ostatni list – pisany z podróży do Europy 30 sierpnia 1956 – przez Aubreya Johnstona[34], wieloletniego partnera Lechonia, który jeszcze wtedy nie był świadom, że poeta od ponad dwóch miesięcy już nie żyje.
Najobszerniejsze z archiwalnych zespołów korespondencyjnych, szczególnie ważne dla biografii obu poetów zostały niedawno wydane – mam tu na myśli „skamandrycką triadę na emigracji”, tj. dialogi Lechonia z Grydzewskim (475 listów)[35], Lechonia i Wierzyńskiego (218 listów)[36] oraz Grydzewskiego z małżeństwem Wierzyńskich (1101 listów)[37].
***
Nader banalnie brzmi stwierdzenie, że dla badaczy biografii i twórczości obu poetów, obok dokumentów życia osobistego, jakimi są zbiory korespondencji, szczególnie interesujące i generujące nowe wyzwania są inedita.
Od czasu, gdy Paweł Kądziela, znawca twórczości Wierzyńskiego, ogłosił w 1989 roku Projekt edycji „Pism”[38] – sporo się zmieniło. Opisane przez Kądzielę niektóre inedita wkrótce m.in. za sprawą jego samego zostały opublikowane (m.in. dramat Towarzysz Październik[39]); zwrócić też trzeba uwagę na prawdziwie kompletne wydanie Poezji zebranych[40]. Nie znaczy to jednak, że niewydane archiwalia przestały budzić zainteresowanie.
Wiadomo, że dwie książki Wierzyńskiego – Moja prywatna Ameryka[41] i Pamiętnik poety[42] – składają się z materiałów radiowych: cykli audycji-pogadanek, które poeta wygłaszał na falach Radia Wolna Europa; pierwszy w drugiej połowie lat pięćdziesiątych XX wieku, drugi – w latach sześćdziesiątych[43].
Podstawą wydania przez Pawła Kądzielę w 1991 roku Pamiętnika poety (na antenie ogłaszanego jako Pamiętnik poetycki lub A Poet’s Diary) była kserokopia 300-stronicowego maszynopisu z poprawkami autora, którą Halina Wierzyńska złożyła w 1972 roku w Dziale Rękopisów Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego; można zatem uznać ten materiał za przygotowany w pewnym stopniu do publikacji przez autora.
Moja prywatna Ameryka wyszła za życia autora w 1966 roku w Londynie. Składają się na nią gawędy z radiowego cyklu Listy z Ameryki[44]. Wierzyński wybrał do niej trzydzieści tekstów. We wstępie pisał: „Książka ta powstała z osobistych wrażeń, doświadczeń i znajomości, tak jak biegło moje życie. Opowiada o mojej prywatnej Ameryce”[45].
Obraz ten jest jednak niepełny, w archiwum znaleźć można bowiem jeszcze ponad czterdzieści tekstów – jak cały cykl, o różnej tematyce – ze względu na biografię Wierzyńskiego w Ameryce ważnych bądź ciekawych. Są to np. gawędy: o przyjacielu-aktorze amerykańskim Robercie Montgomerym[46], o Janie Lechoniu w rocznicę jego śmierci (tekst bynajmniej nie jest tożsamy ze wspomnieniem wydrukowanym w specjalnym numerze „Wiadomości” z 1957 roku poświęconym pamięci poety[47]), o wrażeniach z lektury różnorodnej literatury amerykańskiej lub wizytach w teatrze, o oglądanych wystawach, o telewizji w ogóle i ciekawym dla poety zjawisku, jakim był naonczas teatr telewizji. Teksty pogadanek są ponumerowane, niektóre zostały opatrzone tytułami, niekiedy pojawia się ręcznie dopisana data (przypuszczalnie emisji na antenie).
Wydanie tomu Moja prywatna Ameryka zrealizowane zostało według koncepcji autora. Wydaje się jednak, że pominięte przez niego Listy z Ameryki wręcz domagają się przygotowania ich do druku. I raczej nie byłoby to szczególnie trudne zadanie dla ewentualnego edytora, w przeciwieństwie do innego dotychczas niewydanego tekstu prozatorskiego; co ciekawe – podobnie jak cykle gawęd radiowych – opartego na wątkach autobiograficznych. Mowa tu o nieukończonej powieści zatytułowanej Aurora[48].
Wspomniany wcześniej list Wierzyńskiego do Dąbrowskiej o wożonej z miejsca na miejsce przez dziesięć lat prozie wskazuje, że pracę nad tą powieścią podjął około 1954 roku. Trwanie tego twórczego procesu potwierdza korespondencja z Grydzewskim (np. w roku 1956 i 1957) – trudno jednakże dziś ustalić, dlaczego utwór nie został ukończony.
Fabuła powieści jest dosyć banalna: to historia nieszczęśliwej miłości Janka Oremusa, syna sklepikarza, i córki właściciela dworu, Aurory. Młodych kochanków rozdziela ojciec dziewczyny, która zostaje zmuszona do wyjazdu do Francji, dokonania aborcji dziecka Janka i do małżeństwa z austriackim baronem. Janek najpierw przebywa we Lwowie, gdzie starszy brat wprowadza go w tajniki działalności sieci konspiracyjnych organizacji młodzieżowych, potem w Stryju sam działa na tym polu wśród gimnazjalistów.
Wątki autobiograficzne są nader oczywiste: Wierzyński uczył się w gimnazjum w Stryju i należał tam do organizacji młodzieżowej „Przyszłość” (Pet); na studiach w Krakowie był członkiem „Zarzewia” oraz Organizacji Młodzieży Niepodległościowej „Zjednoczenie” i istniejącego przy niej Oddziału Strzeleckiego[49]. Jego młodzieńczą miłością w Stryju była Zofia Berwidówna[50], córka radcy inżyniera, której rodzice nie pochwalali sympatyzowania „z byle kim”[51]. Pierwowzorem postaci starszego brata jest przyrodni brat poety, Bronisław Wierzyński, aktywny działacz niepodległościowy[52].
Uzasadnione wydaje się przypuszczenie, że pisarz miał ten tekst ciągle na uwadze, skoro na jednej z teczek zawierających te literackie materiały jego żona umieściła notatkę: „12 lutego 1969 leżało w prawej szufladzie stolika do pracy. »Aurora«”. Przypomnijmy, że Kazimierz zmarł 13 lutego. Teczek zaś jest sześć – zawierają różne wersje różnych fragmentów, liczących łącznie około 300 stron: 1/ brulion z rękopisem zapisanym ołówkiem, który stanowi fragment III rozdziału powieści; 2/ maszynopis liczący 62 numerowane strony; 3/ maszynopis ponumerowany od strony 12 do 58, opatrzony odręcznymi poprawkami ołówkiem; 4/ 45 stron maszynopisu o charakterze początkowym, dotyczącego działalności konspiracyjnej w latach nauki gimnazjalnej w Stryju, opatrzonego notatką na okładce „Aurora dla »Kultury« (zob. fotografia 9); 5/ kilkadziesiąt nieuporządkowanych kart maszynopisu; 6/ teczka zawierająca maszynopis z licznymi poprawkami i skreśleniami oraz karty rękopiśmienne, opatrzona wspomnianą notatką Haliny dotyczącą 12 lutego 1969 – z tego też względu z dużym prawdopodobieństwem można domniemywać, że była to pierwsza (wstępna?) redakcja powieści. Taka postać tego literackiego materiału stanowiłaby jednak nie lada wyzwanie dla ewentualnego edytora.
Mimo wstępnych przygotowań autora do ogłoszenia fragmentu w „Kulturze”, nie poradziła z tym sobie i Halina Wierzyńska. Nagabywana już po śmierci Kazimierza przez Jerzego Giedroycia o jakiś niepublikowany tekst poety z przeznaczeniem do paryskiego miesięcznika, wyznawała w odpowiedzi:
Chciałabym wybrać jakiś kawałek prozy Kazimierza dla Waszego numeru jubileuszowego, ale nie mogę znaleźć fragmentu, który stanowiłby całość sam w sobie i był jednocześnie zupełnie opracowany i wykończony. Mam poza tym zupełną obsesję na temat ineditów. Wydaje mi się, że to czego sam Kazimierz nie przeznaczył do druku, nie powinno być drukowane[53].
Na marginesie można dodać, że zapewne owa „obsesja” żony pisarza na temat ineditów kazała jej inny tekst prozatorski opatrzeć notatką „Próba powieści o polskich emigrantach w Ameryce pisana w Sag Harbor po 1949 nie przeznaczona do druku” – przy czym słowa „nie przeznaczona do druku” są wyraźnie podkreślone. Maszynopis, liczący 35 stron, ma w istocie roboczy charakter (z licznymi odręcznymi poprawkami), trzeba by go uznać raczej za pierwociny powieści, której pisania autor później poniechał, ale ze zrozumiałych względów budziły one jednak zainteresowanie badaczy i (wbrew woli Haliny Wierzyńskiej – bo nie sposób ustalić, czy Kazimierz wyraził jakiekolwiek rozporządzenia w tej sprawie) zostały opublikowane[54].
***
Obfitość maszynopisowych wersji Aurory Kazimierza Wierzyńskiego stanowi dla badacza trudne wyzwanie, nie tak jednak poważne jak to, które przyniosłaby potencjalnemu edytorowi inna powieść: Bal u senatora Jana Lechonia.
Autor pisał ją przez wiele lat, od 1936 roku, ale nigdy nie ukończył. Sam ogłosił w emigracyjnej prasie w sporych odstępach czasowych (w latach 1942–1950) zaledwie cztery rozdziały. Zebrał je i wydał Tadeusz Januszewski, dołączając notatki na temat tej powieści wybrane z Dziennika poety[55] – są dość liczne w latach 1949–1950, potem wątek ten zupełnie zamiera.
W środowisku polskiej emigracji w Nowym Jorku krążyła złośliwa plotka, że Lechoń podczas spotkań towarzyskich tylko opowiada o swej powieści, a w istocie w ogóle jej nie pisze. Opowieści te nie były jednak mistyfikacją. Dziś można łatwo zaprzeczyć tym niesłusznym pomówieniom, w archiwum Lechonia w PIN znajduje się bowiem 335 stronic (formatu A4) gęsto wypełnionych nieczytelnym rękopisem[56]. Konia z rzędem jednak temu, kto podjąłby się przygotowania tego materiału do druku.
Ze względu na zalecenie lekarskie – psychiatry czy psychoterapeuty (a znane są nazwiska specjalistów w tej dziedzinie, z których porad Lechoń korzystał) – na pewnym etapie biografii autor nie dokonywał skreśleń w rękopisach, natomiast wielokrotnie „obracał” słowa i zdania w różnych wersjach, zmieniając kolejność wyrazów lub zamieniając jedne słowa na inne. Zapis ma zatem charakter taki, jakby odwzorowywał tok myśli, w rodzaju: „tak – a może tak? – nie! – chyba inaczej”, przy czym często pismo nie nadąża za myślą, bywają słowa urwane w połowie. Typową dla Lechonia metodą było też oddzielanie tych zmieniających się wersji zdania (czy fragmentów zdania) ukośnymi kreskami – nie można wykluczyć, że traktował je też niekiedy jako nawiasy.
Porównując rękopis z fragmentami powieści ogłoszonymi przez autora, można zobaczyć, jak szalone dysproporcje cechują te dwie wersje; dotyczy to zarówno długości tekstu, jak i jego stylistyki (zob. fotografie 10 i 11).
Przed ewentualnym edytorem stanęłaby więc konieczność (o rzadko spotykanym stopniu trudności) odszukania w tym gąszczu zmian i powtórzeń nie tylko właściwej melodii, ale wręcz sensu każdego zdania. Zawsze jednak można by zgłaszać wątpliwości co do intencji autorskich. Gdyby jakimś cudem udało się zrealizować taką publikację, to autorem tekstu okazałby się w gruncie rzeczy bardziej edytor niż Lechoń, wówczas wskazana byłaby – w istocie niecodzienna – formuła opisu bibliograficznego, która (w moim przekonaniu) oddawałby stan faktyczny: np. Jan Kowalski, Bal u senatora – według Jana Lechonia. Nie odwrotnie!
Niemal identycznie wygląda problem z ewentualnym przygotowaniem do druku obszernego studium o Henryku Floyar-Rajchmanie[57], wybitnym polityku obozu piłsudczykowskiego, ideologu emigracji niepodległościowej, z którym Lechoń działał na różnych politycznych forach, a prywatnie był serdecznie zaprzyjaźniony. Dodajmy na marginesie, że obaj poeci, Lechoń i Wierzyński, będąc zagorzałymi wyznawcami myśli politycznej Marszałka, aktywnie uczestniczyli w działalności nowojorskiego Instytutu Józefa Piłsudskiego w Ameryce.
Rajchman zmarł w marcu 1951 roku i w związku z tym poeta pisał do Mieczysława Grydzewskiego:
Wiesz już pewno, że Henryk Rajchman umarł. Nie znałeś go tutaj, więc nie wiesz, kim się stał. Miał wady znane Ci dobrze – ale jako m i ł o ś ć d o P o l s k i, bezinteresowność – był to największy Polak na emigracji. Bez żadnej przesady. Przyślę Ci dużą rzecz o nim, od dawna przez niego zamówioną[58].
Ślady zmagania poety z tą materią można znaleźć rozproszone w dzienniku przez kilka następnych miesięcy. Lechoń notował m.in.:
Napisałem więcej niż trzy strony – ale wciąż odbiegając od tematu. Jest to już całe studium o Piłsudskim i jeśli mam je zawrzeć w tym wspomnieniu, nie będzie to rzecz o Henryku – tylko o piłsudczykach i „żołnierzu Piłsudskiego”[59],
a po paru dniach komentował własne wysiłki:
[...] tak mi się ten artykuł potwornie wydłużył. W każdym razie trzeba go będzie rozpocząć od wyjaśnienia, dlaczego tyle pisze się o człowieku, który nie był żadną znakomitością i którego największe zalety znane były tylko najbliższym. A potem może to być właśnie życiorys „człowieka nieznanego”, dowód, ile można napisać o człowieku, który nie dokonał nadzwyczajnych czynów, ile dramatów jest w samych walkach, usiłowaniach, ile piękna w samej moralnej postawie takich jak Rajchman ludzi. Poza tym myślę, że udało mi się znaleźć w tym, co napisałem przez ostatnie dwa dni, formułę na „l’insolence i honor” [zuchwałość i honor] i powiedzieć niebanalne rzeczy o tradycji szlacheckiej i o polskości polskich Żydów[60].
Studium, pisane z mozołem przez pół roku, nie zostało ukończone i pozostało w rękopisie, wypełniającym trzy obszerne zeszyty, liczącym łącznie około 140 stron[61], gęsto poszatkowanych znanymi już ukośnikami, przy czym na niektórych stronach więcej jest skreśleń niż tekstu (zob. fotografie 12 i 13).
Był to tekst biograficzno-polityczny pisany w tonacji serio. Lechoń miał jednak duże doświadczenie w tworzeniu w dwudziestoleciu międzywojennym szopek politycznych[62] oraz redagowaniu (w latach 1926–1928) satyrycznego tygodnika „Cyrulik Warszawski”, zatem i po wojnie sięgnął do satyry, która mogła spełniać wcale nie mniejszą rolę polityczno-propagandową.
Wśród jego tekstów pisanych najpierw dla rozgłośni Głos Ameryki (Voice of America), później dla Radia Wolna Europa znalazły się satyryczne dialogi zatytułowane przez autora Zamiast Wiecha (bądź też À la Wiech), a przez jego przyjaciół-radiowców zwane żartobliwie „Wiechoniami”. Naśladując z powodzeniem styl gwary warszawskiej Stefana Wiecheckiego, ustami maglarki i jej klientki Lechoń poddawał zjadliwej krytyce przejawy sowietyzacji życia w kraju i zachęcał do trwania w oporze wobec nowego okupanta.
W notatkach dziennikowych jest kilka wzmianek na ten temat, np. 4 stycznia 1952 roku: „Dziś napisałem dwie stronice tego »Wiecha« dla Free Europe z uczuciem prawie triumfu, choć jest to ordynarna zarobkowa robota”[63], a parę dni później, 10 stycznia:
Dokończyłem tego „Wiecha” bez większego trudu i parę razy samego mnie to rozśmieszyło. Ale to niczego nie dowodzi. Pamiętam, że kiedy redagowałem „Cyrulika”, byłem jedynym wdzięcznym odbiorcą felietonów Wiktora Popławskiego. Po prostu czytając je, pokładałem się ze śmiechu. Choć nie tylko tzw. przeciętni czytelnicy, ale nawet Wieniawa, uważali, że to są nudne brednie. To samo może się zdarzyć i z moim „Wiechem”[64].
Zachowane teksty rękopiśmienne i maszynopisowe[65] (niektóre mają już gotową, skończoną formę, inne pozostały wyraźnie niedokończone, w roboczej, niemal brulionowej wersji), o łącznej objętości około 120 stron, stanowiły spory wkład w program obu rozgłośni radiowych – niestety, tylko w niektórych przypadkach podane są daty ich emisji na antenie, gdzie pojawiały się pod zbiorczym tytułem As Wiech would write it [Jak Wiech by to napisał].
Lechoń zastanawiał się nad ich szerszym upowszechnieniem, donosząc o tej swojej aktywności Grydzewskiemu w liście z 21 maja 1952 roku:
Wśród różnych robót dla radia pisuję też anonimowo skecze pt. Zamiast Wiecha – językiem Wiecha, uważam, że naprawdę dobrze podrobionym – jakby pani Burakowska i pani Kolasińska mówiły o dzisiejszej sytuacji. Czy myślisz, że drukowane pod pseudonimem (nie Lechoń) mogłoby to iść na ostatniej stronie „Wiadomości”? Czy Hemar tego nie chciałby za darmo, bo wiem, że nie lubi płacić[66].
Na łamach „Wiadomości” dialogi te nie były jednak ogłaszane. Mimo to wydaje się, że po pokonaniu trudności z ustaleniem ostatecznego brzmienia tekstów nie do końca opracowanych przez autora, zasługiwałyby na publikację – z zastrzeżeniem, że ich wartość literacka jest raczej niewielka, mają natomiast charakter satyryczno-publicystycznego komentarza do ówczesnych wydarzeń politycznych lub sytuacji społecznej w Polsce na początku lat pięćdziesiątych XX wieku. Z tego względu stanowią cenny dokument, świadczący nie tylko o politycznym zaangażowania poety, ale też obrazujący jego rozumienie – a może raczej: z oddali rozumienie nie do końca – pewnych zjawisk zachodzących w kraju po wojnie i panującej w Polsce na co dzień atmosfery. Niewątpliwie jest to też interesujący materiał do zbadania, do jakiego stopnia udało się Lechoniowi naśladować bardzo specyficzny język Wiecha, uznawanego za uosobienie warszawskości. Byłby to może zatem niewielki przyczynek do swego rodzaju emocjonalnej biografii poety, o czym we wspomnieniu pośmiertnym napomknął Tadeusz Nowakowski, pisząc:
On właściwie nigdy nie wyjechał z Warszawy. Zawsze, aż po ostatnie dni, w niej tylko mieszkał. I wtedy, kiedy zatrzymywał się w Paryżu, w Lizbonie, w Rio de Janeiro, w Nowym Jorku, nie opuszczał swego miasta. [...] jeśli wśród wielu rzeczy nieprawdziwych była choć jedna ponad wszelką wątpliwość szczera, aż do łez najprawdziwsza, była nią miłość do Warszawy[67].
Wydawałoby się natomiast, że skoro dziennik Jana Lechonia został już wydany – i to dwukrotnie – sprawa jest zamknięta. Wydaniem londyńskim do pewnego momentu (tj. do czasu swej nieuleczalnej choroby) sterował Mieczysław Grydzewski[68]. Na marginesie można dodać, że już po śmierci Kazimierza Halina Wierzyńska w sierpniu 1969 roku robiła w Londynie korektę II tomu Dziennika Lechonia[69]. Wydanie warszawskie na początku lat dziewięćdziesiątych przygotował Roman Loth – jest to w zasadzie reedycja wydania londyńskiego z obszernym wstępem Profesora pt. Ostatnie dzieło Jana Lechonia[70].
Dzieło to obrosło wyjątkowo obszerną literaturą przedmiotu, ale niejednokrotnie wśród badaczy podnoszona była kwestia potrzeby kolejnego wydania – tym razem w postaci edycji krytycznej.
Gdyby do tego doszło, nowe wydanie diariusza Lechonia powinno być bezwzględnie oparte na nowej analizie rękopisu. Przemawiają za tym dwa argumenty:
Pierwszy to pytanie o właściwe odczytanie rękopisu. Już na etapie przygotowywania Kartek z dziennika do druku w „Wiadomościach” Grydzewski humorystycznie przedstawiał trudności, z jakimi mierzyli się Zofia i Juliusz Sakowscy, rozszyfrowujący arcytrudny rękopis, i relacjonował w liście do Wierzyńskiego w marcu 1954 roku: „Dzienniki Leszka rzeczywiście wielka niespodzianka. Szkoda, że takie nieczytelne, Sakowscy bardzo się męczą. Ona czyta: »bohaterski generał«, okazuje się, że jest »brzydki babsztyl«”[71]. Nadto profesor Loth, przygotowując wydanie warszawskie, niejednokrotnie miał wątpliwości co do sensu niektórych zdań. Prosił wtedy doktora Zdzisława Jagodzińskiego, ówczesnego dyrektora Biblioteki Polskiej w Londynie, o kserokopie notatek z określonego dnia, a w rezultacie często okazywało się, że ponowna lekcja była jednak nieco inna albo zgoła całkiem inna od wersji wydrukowanej.
Argument drugi to pytanie o kompletność tekstu. Uprawnione jest choćby ze względu na fragment przedmowy Grydzewskiego do I tomu wydania londyńskiego, w którym czytamy:
[...] byłem zdania że ten dziennik, pisany przez Lechonia w ciągu wielu lat [...], powinien być udostępniony czytelnikom nie w wyborze, ale właśnie w całości. W całości, czyli bez opuszczeń i skrótów, z pozostawieniem wszystkich sądów i uwag Lechonia, choćby były niesprawiedliwe czy krzywdzące i bez względu w kogo godzą, a jak wiadomo, Lechoń w swych przystępach złośliwości nie oszczędzał nawet najbliższych przyjaciół. Mimo tak przyjętej zasady, z całości tej jednak trzeba było pewne nieliczne ustępy pominąć z innych zupełnie względów. Tak np. niektóre ostre sądy patriotyczno-polityczne autora, aczkolwiek stuprocentowo słuszne i uzasadnione, mogłyby narazić wydawców na proces o tzw. „libel”, a przeprowadzenie dowodu prawdy przed sądem brytyjskim w zakresie tego co obejmujemy imieniem politycznym „targowica” byłoby niemożliwe[72].
Dziś po blisko 70 latach od śmierci Lechonia jego polityczne osądy współrodaków straciły znamiona ostrego ataku – mają natomiast niezbywalny walor dokumentu historycznego i literackiego. Grydzewski mówił wprawdzie o „nielicznych pominiętych ustępach” – powstaje jednak pytanie, jak rzeczywiście są one liczne[73].
Nadto w archiwum Lechonia w Nowym Jorku zachowało się około 60 luźnych stron rękopisu dziennika[74] – dopiero analiza treści pozwoliłaby ustalić, z którego rocznika pochodzą. Jest tam także ponad 50-stronicowy maszynopis Kartek z dziennika, który wymagałby porównania z fragmentami ogłoszonymi w „Wiadomościach” oraz z książkową wersją londyńską.
Skonstatować zatem wypada, że znany nam dziś Dziennik Jana Lechonia w istocie nie jest tożsamy z jego prawdziwym diariuszem i bezdyskusyjnym wymogiem ewentualnego nowego wydania jest kontrolna lektura autografu. Wyzwanie opracowania nowej edycji, tym razem koniecznie w wersji krytycznej, zdaje się tyleż karkołomne, co kuszące – o czym świadczyć może zainteresowanie tą problematyką wyrażone przez przedstawiciela najmłodszego pokolenia literaturoznawców, Jakuba Osińskiego z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, który pokusił się o analizę porównawczą edycji londyńskiej (książkowej i tej w „Wiadomościach”) i warszawskiej oraz zaproponował rozwiązania możliwe do zastosowania w pożądanej edycji nowej[75]. Wedle mojej wiedzy, kilka lat temu PIW – który w ostatnim czasie zasłużył się znacząco dla wznowienia czy też ożywienia zainteresowania życiem i twórczością Kazimierza Wierzyńskiego, wydając jego Poezje zebrane i poprawione wydanie Pamiętnika poety – sygnalizował chęć wznowienia dziennika Lechonia, wydaje się jednak, że do dziś zamysł ten nie wyszedł poza sferę mglistego projektu.
***
Niniejszy tekst rozpoczęłam od wspomnienia o osobistym charakterze – pozwolę sobie na zamknięcie go, niczym klamrą, także osobistą refleksją. Zdaję sobie sprawę, że przedstawiona tu relacja o historii archiwów Lechonia i Wierzyńskiego oraz uwagi na temat ciągle istniejących i frapujących ineditów wypływają wprost z moich własnych doświadczeń badawczych i uprawianej zawodowej specjalizacji, czyli edytorstwa i dokumentacji literackiej. Jest przy tym wyrazem mojego głębokiego przekonania, że praca edytora jest wprawdzie żmudna, ale na pewno nie nudna; nadto – że mimo upływu kilkudziesięciu lat od śmierci obu poetów w badaniach ich spuścizny literackiej i epistolograficznej pozostało jeszcze wiele do zrobienia.
Grydzewski Mieczysław, Lechoń Jan, Listy 1923–1956, t. 1–2, z autografu do druku przygotowała, wstępem i przypisami opatrzyła B. Dorosz, Biblioteka „Więzi”. Warszawa 2006.
Grydzewski Mieczysław, Wierzyńscy Kazimierz i Halina, Listy [1920–1969], t. 1–4, oprac. B. Dorosz przy współpracy P. Kądzieli, Wydawnictwo Instytut Badan Literackich PAN, Warszawa 2022.
Halina Wierzyńska – o podróżach wojennych i emigracyjnych, oprac. edytorskie B. Dorosz, „Sztuka Edycji”: Podróżopisarstwo a problemy edytorskie, 2017, nr 1, s. 193–221. https://doi.org/10.12775/SE.2017.0013
Hemar Marian, Lechoń Jan, Słonimski Antoni, Tuwim Julina, Szopki Pikadora i Cyrulika Warszawskiego 1922–1931, oprac. T. Januszewski, Iskry, Warszawa 2006.
Lechoń Jan, Bal u senatora. Fragmenty nie ukończonej powieści, oprac. T. Januszewski, Czytelnik, Warszawa 1981.
Lechoń Jan, Dziennik, t. 1–3, wstęp i konsultacja edytorska R. Loth, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1992–1993.
Lechoń Jan, Poezje zebrane, oprac. i wstępem opatrzył R. Loth, Algo, Toruń 1995.
Lechoń Jan, Malczewscy Zofia i Rafał, „Coraz trudniej żyć a umrzeć strach”. Listy 1952–1955, z autografu do druku przygotowała, wstępem i przypisami opatrzyła B. Dorosz, Biblioteka „Więzi”, Warszawa 2008.
Lechoń Jan, Wierzyński Kazimierz, Listy 1941–1956, oprac. B. Dorosz przy współpracy P. Kądzieli, Wydawnictwo Instytut Badań Literackich PAN, Warszawa 2016.
Wierzyński Kazimierz, Cygańskim wozem. Miasta, ludzie, książki, Polska Fundacja Kulturalna, Londyn 1966.
Wierzyński Kazimierz, Fragment niedokończonej powieści, podał do druku P. Kądziela, „Więź” 1994, nr 9.
Wierzyński Kazimierz, Moja prywatna Ameryka, Polska Fundacja Kulturalna, Londyn 1966.
Wierzyński Kazimierz, Pamiętnik poety, do druku przygotował, wstępem i przypisami opatrzył P. Kądziela, Interim, Warszawa 1991. Wyd. nast. [tj. bogatsze o nowe treści w komentarzu edytorskim]: oprac., wstępem i przypisami opatrzył P. Kądziela, w tej edycji wydanie pierwsze, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2018.
Wierzyński Kazimierz, Poezje zebrane, wstęp A. Nasiłowska, oprac. i notami opatrzył P. Kądziela, t. 1–2, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2021.
Wierzyński Kazimierz, Towarzysz Październik, koncepcję wydania i notę edytorską oprac. P. Kądziela, Interim, Warszawa 1993. Seria „Utwory nieznane”.
Archiwum Jana Lechonia, Polski Instytut Naukowy w Ameryce (Polish Institute of Arts and Sciences of America), Nowy Jork, kolekcja 005 / foldery różne; zwłaszcza:
– 85: rękopis szkicu o Henryku Floyar-Rajchmanie;
– 93–97: rękopis powieści Bal u senatora.
Lechoń Jan, zeszyty z rękopiśmienną wersją dziennika, Biblioteka Polska w Londynie, sygn.: 13/ Rps/XVIII.
Archiwum Kazimierza Wierzyńskiego w Bibliotece Polskiej w Londynie, sygn. 1360/Rps/foldery różne; zwłaszcza:
I.1: Materiały biograficzne: Notatki Haliny Wierzyńskiej;
V.2: Aurora;
V.3: Listy z Ameryki;
VII.3: Korespondencja wzajemna Kazimierza i Haliny Wierzyńskich;
IX / 4: Notatnik Haliny Wierzyńskiej.
Listy Kazimierza Wierzyńskiego do Anieli Mieczysławskiej; Instytut Polski i Muzeum im. gen Sikorskiego w Londynie, kolekcja 476/247: Spuścizna Anieli Mieczysławskiej.
Listy Haliny Wierzyńskiej do Jerzego Giedroycia; archiwum Instytutu Literackiego – Kultury w Maissons-Laffitte, sygn.: Kor. Red. Wierzynska 896.
„Chcę wrócić, jak emigrant, z podróży dalekiej, Z papieru z martwych liter, żywy do twych rąk...”. Życie i twórczość Kazimierza Wierzyńskiego (1894–1969). Materiały z Międzynarodowej Konferencji Naukowej w 50. rocznicę śmierci Poety, Londyn, 16 lutego 2019, red. B. Dorosz, Wydawnictwo Instytut Badań Literackich PAN, Warszawa 2019; tu przede wszystkim:
– Habielski Rafał, Kazimierz Wierzyński i polityka, s. 191–225;
– Klas Wojciech, O archiwum Kazimierza Wierzyńskiego w Bibliotece Polskiej POSK w Londynie, s. 357–383.
Dorosz Beata, „Anioł chopinowski” i „nienapisany wiersz”. O korespondencji Haliny i Kazimierza Wierzyńskich (tuzin listów i garść uwag), „Sztuka Edycji”: Intymistyka a edytorstwo, 2019, nr 2, s. 152–174. https://doi.org/10.12775/SE.2019.0036
Dorosz Beata, Archiwum Jana Lechonia w Polskim Instytucie Naukowym w Nowy Jorku. Relacja z badań, „Pamiętnik Literacki” 1999, z. 3, s. 167–193.
Dorosz Beata, Lechonia wiersze ulotne. „Przegląd Polski”, dod. do „Nowego Dziennika”, Nowy Jork 2001, nr z 8 czerwca, s. 4.
Dorosz Beata, Lechoń w Algierze, czyli o pewnej (nieodegranej) roli dyplomatycznej, „Archiwum Emigracji” 2012, z. 1–2. https://doi.org/10.12775/AE.2012.018
Dorosz Beata, „Lutnia Lechonia” i „Lutnia po…”, czyli o różnych odsłonach przyjaźni (z poetą osobiście i z poetą w tle), [w:] „Jak się z wami zrosło moje życie”. Prace dedykowane Profesorowi Romanowi Lothowi, red. B. Dorosz i P. Kądziela, Wydawnictwo Instytut Badań Literackich PAN, Warszawa 2011, s. 199–230.
Dorosz Beata, „Najlepsze pióro polityczne w Polsce”, czyli Jan Wolny na łamach nowojorskiego „Tygodnika Polskiego” Jana Lechonia, [w:] Od New Orleans do Mississauga. Polscy pisarze w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie po II wojnie światowej (najnowsze badania), red. B. Dorosz, IBL PAN, Akademia Humanistyczna, Warszawa 2015, s. 66–87.
Dorosz Beata, Nowojorski pasjans. Polski Instytut Naukowy w Ameryce. Jan Lechoń. Kazimierz Wierzyński. Studia o wybranych zagadnieniach działalności 1939–1969, Biblioteka „Więzi”, Warszawa 2013.
Dorosz Beata, Polonijne zbiory archiwalne w USA w badaniach nad biografią Jana Lechonia. Próba rekonesansu, „Teksty Drugie” 2001, nr 5.
Dorosz Beata, „Święta Halina II”. Szkic do portretu żony poety ze strzępków listów uczyniony (rzecz o Halinie Wierzyńskiej), [w:] Paryż, Londyn, Monachium. Nowy Jork. Powrześniowa emigracja na mapie kultury nie tylko polskiej, t. 3: Wybitne postaci kobiece, red. A. Janicka, E. Rogalewska, V. Wejs-Milewska, Instytut Pamięci Narodowej, Uniwersytet w Białymstoku, Białystok–Warszawa 2021, s. 343–374.
Gawlikowski Lechosław, Pracownicy Radia Wolna Europa. Biografie zwykłe i niezwykłe, Instytut Studiów Politycznych PAN, Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych, Warszawa 2015.
Habielski Rafał, Audycje historyczne i kulturalne Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa w latach 1952–1975, Ossolineum, Wrocław 2019. Seria „Dokumenty i materiały do dziejów Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa”, t. IV.
Informator o zasobie archiwalnym Instytutu Józefa Piłsudskiego w Ameryce, oprac. P. Pietrzyk, Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych, Warszawa 2011.
Instytut Józefa Piłsudskiego w Ameryce i jego zbiory, oprac. J. Cisek, Biblioteka Narodowa, Warszawa 1997.
Kądziela Paweł, Kazimierz Wierzyński w rosyjskiej niewoli, „Tygodnik Powszechny” 1986, nr 37.
Kądziela Paweł, Młodość Wierzyńskiego, „Kresy” 1994, nr 19.
Kądziela Paweł, Projekt edycji „Pism” Kazimierza Wierzyńskiego, „Przegląd Humanistyczny” 1989, nr 3.
Kądziela Paweł, Z listów Kazimierza Wierzyńskiego do Marii Dąbrowskiej, „Przegląd Polski”, dod. do „Nowego Dziennika”, Nowy Jork 1990, nr z 3 maja, s. 4.
Księga Gości Jana Lechonia, oprac. B. Dorosz, Algo, Toruń 1999.
Osiński Jakub, „Dziennik” i dziennik Jana Lechonia, „Konteksty Kultury” 2018. https://doi.org/10.4467/23531991KK.18.047.10589
Polski Instytut Naukowy w Ameryce. Przewodnik po zbiorach archiwalnych, oprac. S. Flis, Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych, Warszawa 2004.
Sadkowska-Mokkas Lidia, Warszawa Skamandrytów, Bellona, Warszawa 2016.
Sprusiński Michał, Anioł śmiechu, lutnista ciemnego czasu, [w:] Michał Sprusiński, Imiona naszego czasu. Szkice o poezjach współczesnych i dawnych, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1974, s. 56–68.
Wejs-Milewska Violetta, ...pewne rzeczy muszą być powiedziane, nawet z obniżeniem lotów. Kazimierz Wierzyński poza anteną Wolnej Europy, [w:] Violetta Wejs--Milewska, Buenos Aires – Gwatemala – Montevideo – Nowy Jork – Paryż. Listy do Jana Nowaka-Jeziorańskiego, Wydawnictwo Prymat, Białystok 2016, s. 128–172.
Wspomnienia o Janie Lechoniu, zebrał i oprac. P. Kądziela, Biblioteka „Więzi”, Warszawa 2006; Rudzki Marek, Lechonia poznałem pod fortepianem..., s. 280–297. Wspomnienia o Kazimierzu Wierzyńskim, zebrał i oprac. P. Kądziela, Biblioteka „Więzi”, Warszawa 2001.